Szkolenie, które nie jest szkoleniem.

12 lutego, 2022 11:54 am

Szkolenia są po to, żeby kogoś, czegoś, nauczyć. Mam jednak czasem wrażenie, że nie dla wszystkich jest to oczywiste. Spotkałem się wiele razy z oczekiwaniami ode mnie jako realizatora szkolenia żebym przekonał uczestników szkolenia do czegoś, tak aby oni to coś po szkoleniu robili z pełnym zaangażowaniem albo w ogóle zaczęli robić. Lub też przestali robić w zależności od tego, co miało być przedmiotem szkolenia.

Z reguły nie składam takich obietnic gdyż to co uczestnicy robią w pracy poza salą szkoleniową w niewielkim stopniu zależy ode mnie. Podczas szkolenia mogę im pokazać korzyści z używania preferowanych umiejętności, mogę pokazać konsekwencje innego niż omawiany sposobu działania, mogę porozmawiać o tym, co powoduje, że zachowują się w taki, a nie inny sposób ale na tym mój wpływ się kończy.

Za to o wiele więcej jest w rękach bezpośrednich przełożonych tych ludzi. To menedżer ma pakiet narzędzi i umiejętności do tego, żeby stymulować zachowania uczestników swojego zespołu. Wspierać te pożądane, osłabiać te niepożądane. Rodzi się więc pytanie kogo warto w pierwszej kolejności przeszkolić, czy menedżera jak używać narzędzi wpływu na swoich pracowników, czy pracowników jak używać sposobów działania, które ich zdaniem nie mają racji bytu.

A może i jednych i drugich? Dla mnie to nawet lepiej. Zresztą dla powodzenia wdrożenia zmiany w organizacji w życie, również. Zaś do tego, by wywierać wpływ na ludzi o wiele lepiej niż szkolenia pasują spotkania inspiracyjne, które też oczywiście realizuję ale ze świadomością, że nikogo tam niczego nie uczę, a co najwyżej inspiruję.

Kategoria: